Wiele osób uważa, że możliwość wystąpienia wad wrodzonych u dziecka z in vitro jest bardzo wysoka. Tymczasem eksperci udowadniają, że nie jest ona dużo większa i nie wynika bezpośrednio z zastosowania konkretnej metody zapłodnienia.
Wady wrodzone po in vitro wynikają przede wszystkim z faktu, iż na tego typu leczenie bezpłodności decydują się zwykle kobiety nieco starsze. Stanowi to pewne niebezpieczeństwo, ponieważ czas działa bardziej na niekorzyść komórki jajowej, niż plemnika. Skutkiem jest więc większa ilość wad wrodzonych, ale podobnie dzieje się w przypadku starszych kobiet zachodzących w ciążę naturalnie.
Największe zagrożenie wadami wrodzonymi po in vitro
W sytuacji, w której konieczne jest zastosowanie in vitro, dodatkowo może okazać się, że występują także inne schorzenia. Szczególnie istotne są choroby, w czasie trwania których niezbędne jest przyjmowanie preparatów farmaceutycznych. To także może wpłynąć negatywnie na płód – wskazuje się tego typu konsekwencje na przykład w przypadku przyszłych matek przyjmujących leki na padaczkę.
Warto pamiętać o tym, że nieco zwiększone ryzyko wad rozwojowych płodu może wystąpić nie tylko w przypadku in vitro, ale także innych metod. Często wspomina się zwłaszcza o ICSI – metodzie, przy której konieczna bywa selekcja plemników, by w ogóle doszło do zapłodnienia. W przypadku decyzji o dziecku, warto więc zastanowić się nad zamrożeniem jajeczek na przyszłość. To uchroni je przed szkodliwym wpływem starzenia się organizmu kobiety i znacznie zmniejsza szansę na pojawienie się wad rozwojowych u płodu. Warto pamiętać, że obecnie wrogiem płodności nie jest tylko starość, ale również zanieczyszczenia środowiska. Nic więc dziwnego, że w przypadku zapłodnienia pozaustrojowego konieczne jest regularne badanie rozwoju płodu, a selekcji dokonuje się już w momencie pierwszych podziałów komórek.
Wady wrodzone po in vitro – eksperci nie potwierdzają
Wady wrodzone przy in vitro to jeden z najcięższych argumentów przeciwników tej metody leczenia bezpłodności. Wymieniają oni więc nie tylko takie wady rozwojowe, jak rozszczep podniebienia i większe ryzyko wad serca, ale również możliwe inne problemy, takie jak dysleksja. Takie obserwacje nie zostały jednak do tej pory potwierdzone – ryzyko jest podobne, jak w przypadku naturalnego zapłodnienia. Ponadto, u przeważającej części dzieci poczętych metodą in vitro nie zostały wykryte żadne wady w układzie nerwowym. Nie zaobserwowano również wad rozwojowych, które uniemożliwiałyby życie w społeczeństwie.
Wady dzieci z in vitro obserwuje się częściej w przypadku ciąż mnogich, które zwykle niosą ze sobą pewne komplikacje. W takiej sytuacji różnice między dziećmi poczętymi poprzez sztuczne zapłodnienie, a tymi poczętymi naturalnie są niewielkie lub żadne. Zazwyczaj jest to między innymi niska waga urodzeniowa, przedwczesne urodzenie się oraz konieczność rozwiązania ciąży poprzez cesarskie cięcie. Nie są to jednak wyjątkowe przypadki, gdy ciąża jest mnoga. Należy również pamiętać, że obecnie dąży się do zmniejszenia liczby przypadków ciąży mnogiej z in vitro. To daje większą szansę na urodzenie takiego dziecka w sposób naturalny bez powikłań.
Jak kobieta ma 45 lat i sobie wymyśli, że chce mieć dziecko, to nic dziwnego, że rodzi się ono z wadami wrodzonymi. Ale in vitro nie ma tu nic do rzeczy. Tak samo jest ze wszystkimi kobietami, które zachodzą w ciążę naturalnie w podeszłym wieku. Natura chciała inaczej, a jak ktoś się sprzeciwia, to niech się liczy z tym, że mogą być kłopoty – także przy porodzie.
No bo taki jest teraz „model kariery” w dużych miastach. Najpierw studia, potem drugie, a potem praca w korporacji. Dwa awanse, awans poziomy, a na koniec udawanie, że jest szczęśliwą singielką z kotem. Potem nagłe przebudzenie i okazuje się, że na dziecko za późno, ale co? Ja nie zrobię?! Mi nie wolno?! I niezależnie od tego czy naturalnie czy przez in vitro – prawie zawsze robi się kłopot, bo większość dzieci w tym wieku ma problem. Proporcje odwracają się wraz z wiekiem.
Wady wrodzone mają też dzieci, które rodzą się naturalnie, przez cesarskie cięcie, przy znieczuleniu, a także bez. Nie trzeba in vitro, bo mają je dzieci młodych rodziców, starych rodziców, par, że tak powiem mieszanych i wielu wielu innych. Więc można podpasować tezę pod co się chce, zależy kto płaci za publikacje i pod co robi się badania.